Mimo dość licznej i bogatej obsady idea koncertowania ma tu najczęściej charakter kameralny. Solista zazwyczaj nie jest bezpośrednio konfrontowany z masywnym brzmieniem pełnego orkiestrowego tutti
Płyta, którą trzymają Państwo w rękach, jest zaproszeniem do stworzenia takiej osobistej, intymnej relacji z muzyką.
Można ją zabrać ze sobą na spacer po lesie lub w daleką podróż.
Dwudziestka Lutosławskiego nie jest kolekcją „Top Twenty”; nie ma tu niektórych kolęd bardzo popularnych, jak "Wśród nocnej ciszy", "Mędrcy świata" czy "Pójdźmy wszyscy do stajenki", są natomiast rzeczy mało znane.
„Starałem się w tym utworze – powiedział o II Koncercie Paweł Mykietyn – dokonać syntezy moich poszukiwań związanych z czasem w muzyce"
Kompozycja i dyrygentura to dziedziny bardzo różne, a jednak często przenikające się wzajemnie. Album, którego za chwilę Państwo wysłuchają, materii tej wyraźnie dotyka.
Trzecia już odsłona rzadko spotykanego współcześnie repertuaru pianistycznego, jakim są transkrypcje przeznaczone na dwa fortepiany, odkrywa przed nami niezwykłe muzyczne przestrzenie.
Bohaterowie naszego nagrania żyli i tworzyli w kraju, który oficjalnie nie istniał, uzależnieni od kaprysów raz mniej, kiedy indziej bardziej surowych cenzorów, przepełnieni marzeniami o karierze w wielkiej, wolnej Europie, a jednocześnie skazani na walkę o podniesienie mizernego poziomu lokalnego życia kulturalnego.
Eduard Hanslick nazwał I Symfonię „Appassionatą”, bywa nazywana też „Patetyczną”. Mówi się o niej, że jest „X Symfonią” Beethovena.
Na płycie spotykają się dwa muzyczne porządki – postrzegane tak zarówno w najszerzej pojmowanym kontekście dziejów muzyki, jak i w uniwersum twórczości Krzysztofa Pendereckiego.
Punktem ciężkości szóstej płyty z serii „Witold Lutosławski – Opera omnia” są interpretacje dwóch koncertów.