„Czy ma dusza z tego cienia, co komnatę zaległ wzdłuż, nie powstanie – nigdy już”?
(Edgar Allan Poe – „Kruk”, tłum. Zenon Przesmycki)
Charles Baudelaire napisał kiedyś: „Niejeden klejnot śpi pogrzebany w ciemnościach i zapomnieniu, z dala od oskardów i świdrów, niejeden kwiat z żalem roztacza swój zapach łagodny, jak sekret w głębokich ciemnościach”. Powyższe słowa francuskiego poety zdają się wciąż idealnie pasować do Eugeniusza Morawskiego. Niniejsza płyta, której powstanie nie byłoby możliwe bez doprawdy zaraźliwego, a jednocześnie kreatywnego entuzjazmu Moniki Wolińskiej, inicjuje pierwszy – i oby jak najkrótszy – akt wyprowadzania ocalałej twórczości Morawskiego z głębokiego cienia dwudziestowiecznej historii. Czy w ślad za nim rozegrają się akty następne? Płyta gromadzi wszystkie zachowane obecnie poematy symfoniczne Eugeniusza Morawskiego.
Marcin Gmys
Eugeniusz Morawski (1876 – 1948)
1. Don Quichotte 17:08
2. Ulalume 24:32
3. Nevermore 16:16
Czas: 58:11